Urodzony w 1920 r. w Nowym Sączu.
Przed 1939 r. był żydowskim chłopcem. Był u siebie, w swoim chasydzkim Nowym Sączu. Jednym z prawie 10.000 nowosądeckich Żydów, których historia sięgała średniowiecza. Po wojnie Jakub pozostał prawie jedynym ocalałym. Został w Sączu i stał się żydowskim strażnikiem pamięci tego miasta. Jakub zachował swą głęboką wiarę i zajmował się pamięcią o zmarłych. Dbał o żydowskie zabytki, przywracał kamienie nagrobne rozkradzione podczas okupacji, szukał żywych i umarłych w swojej codziennej walce przeciwko negacji i zaprzeczeniu, którymi to miała zakończyć się Zagłada. Przeciwstawiał się negacji i zaprzeczeniu, które przyniosły też powojenne dekady komunistycznej Polski. Jakub pozostał przy życiu i dla jednych był wyrzutem sumienia, dla innych zaś uosobieniem świata, którego już nie ma. W latach 60-tych Jakub zeznawał na procesie niemieckiego kata Sądecczyzny Heinricha Hamanna, po raz kolejny przeciwstawiając się negacji.
Tak opisywał mord w kamienicy przy ul. Franciszkańskiej:
Mieszkałem wtedy w sąsiedztwie, przy ul. Berka Joselewicza. Wpadł szef gestapo Heinrich Hamann ze swoją świtą i strzelali do ludzi, którzy jeszcze byli w łóżkach i niczego się nie spodziewali. To był zwyczajny okrutny mord. Należałoby odmówić za zmarłych modlitwę, ale jak, kiedy jestem sam jeden?